Dyniowa historia

0

Historia każdego dobrego przedsięwzięcia zaczyna się tak samo. Właściwa rzecz musi się znaleźć we właściwym miejscu i czasie. Nieważne czy chodzi o ludzi czy rośliny. Tak też było i w tym przypadku.
Tak więc i w tej historii tak szczęśliwie się złożyło, że resztki dyni Hokkaido trafiły na ogrodowy kompost, gdzie poczuły się znakomicie i wykiełkowały. Małe nasionka dały życie wielkiej dyniowej rodzinie, która wkrótce miała zawojować ogród.

Nieśmiałe początki ekspansji

Nic nie zapowiadało spektakularnego sukcesu na tym terenie. To był pierwszy rok istnienia ogrodu, więc każdy pęd życia był witany z radością /oprócz perzu, glistnika i winobluszczu, które były zasiedziałymi autochtonami niechętnie ustępującymi ze swojej siedziby/. Każdy nowy przyrost dyni był obserwowany niczym pierwsze kroki małego dziecka. Wkrótce mój podopieczny z okresu niemowlęcego przeszedł do młodzieńczego pędu zdobywania świata i pełnego rozkwitu. No i jak można się spodziewać – płodzenia dzieci… Został nazwany Gigi Amoroso.

Początki

Ekspansja wielokierunkowa
Początkowo nieśmiało oplótł stertę gałęzi, którą niemalże „połknął”. Na początku parł naprzód po równinie trawnikowej, a potem, gdy napotykał przeszkody pionowe – wspinał się po nich ze zręcznością kozy. Gigi parł do przodu nie zważając na przeszkody, jak rzymska armia. Po tegorocznych doświadczeniach mogę zakwalifikować dynię jako gatunek pnący. Pod koniec lata miałam wiśnię i śliwę, która „zaowocowały” dyniami .

Taktyka dyni?
Obserwowałam uważnie walkę o zdobycie nowego terenu. Otóż dynia najpierw wypuszcza naprzód „zwiadowców” przed siebie – są to proste, długie wąsy, które badają teren i szukają punktu zaczepienia. Najbardziej lubi podpory stabilne, ale z braku laku potrafi się zadowolić nawet małym patyczkiem, byle tylko iść do przodu.

Rozwój

Potrafi wybierać /!/ – podkładałam różne obiekty i on kierował się zawsze ku mocniejszej /skąd wiedział?/. Potem, kiedy już ma wybrany punkt zaczepienia zawija się wokół niego jak sprężyna, skracając tym samym odległość między pączkiem na głównym pędzie a przeszkodą. Przeciąga roślinę do przodu /zasada podciągania się na drążku/.

Bywają oczywiście wpadki. „Zwiadowcy” potrafią się pomylić i wziąć za dobrą monetę swoje własne odnogi i splatać się wokół siebie. Stonoga wtedy nie posuwa się do przodu, ale bawi się własnymi włosami. Jeżeli pędy zostaną zniszczone w jakimś miejscu, to roślina nie rozwija się już w tym kierunku – centrala otrzymuje sygnał, że to fałszywy trop i lepiej poszukać pewniejszych dróg…

Rozkwit
Sprawa fundamentalna dla dyni to rodzenie dzieci. W tym celu wydaje mnóstwo kwiatów o egzotycznej urodzie. Nie trzeba hodować roślin orientalnych, żeby mieć powiew tropiku w ogrodzie. Niby zwykła dynia, ale jej kwiaty mają magiczną moc przyciągania uwagi ludzi i pszczół ze względu na intensywny żółty kolor, wielkość i ilość. Kwiaty są tak piękne, w kształcie kielichów, że przyciągają mnóstwo owadów. Stanowią centrum towarzyskie ogrodu.

Dynia wydaje kwiaty cały czas, nawet kiedy jej czas świetności już minął i widomo, że tkwiący w kwiatach potencjał rozrodczy nie ma szans na znalezienie szczęśliwego finału. Kwitnie do mrozów lub w stanie bezlistnym. Do końca.

Ocean zieleni
Aby utrzymać liczne potomstwo Gigi musiała mieć mocne liście i dużą fabrykę pożywienia dla swoich pociech. Jeden liść potrafił mieć metr kwadratowy powierzchni, a liści tych miała dziesiątki. Stworzyła na 30 m2 ocen zieleni falujący około metr nad ziemią.

Trudne sprawy
Każda historia kiedyś się kończy. Stało się to z końcem lata, może później…? Pewnego dnia zauważyłam białe plamy na liściach. Wiedziałam dobrze co to znaczy. Diagnoza była pewna – mączniak. Wbrew moim ekologicznym przekonaniom, kupiłam środek przeciwgrzybiczy. Zastosowałam go dwa razy w przepisowych odstępach. Nic nie pomogło. Mój piękny Gigi kończył swój czas. Nadal kwitł i owocował, ale liście coraz bardziej pokrywał biały osad odbierający im życie. Pytałam Jacquesa „dlaczego?” „przecież są wciąż jeszcze młode, w dobrym stanie, dobrze odżywione? Dlaczego zachorowały?” A on odpowiadał spokojnie: „one są już zmęczone, nie widać tego po nich, ale ich czas już nadszedł”. To prawda.

Problemy

Zbiory
Z kilku pestek zebraliśmy około 100 kg dyni i wiele radości. Mamy dwa jadalne rodzaje dyni w piwnicy : zieloną i hokkaido oraz kilkadziesiąt ozdobnych. Robię zupy, przetwory, ciasta i ozdoby.

 

Plony

W przyszłym roku na pewno oddam część ogrodu następcom Gigi. Zebrałam nasiona i rzucę je tam gdzie trzeba, aby historia potoczyła się od nowa…

 

 

You might also like More from author

Leave A Reply