Islandia – cud natury
AUTORKA: Alina Zając – ogrodniczka w ‘Ogród Bellingham’, kochająca naturę, lasy, podróże – te małe i te duże.
Część I
Islandia od zawsze jawiła mi się z jako miejsce mistyczne, bezkresne, w którym natura odgrywa główną rolę. Moje marzenie żeby tam pojechać spełniło się ostatniego lata i to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Marzenie poznania tego miejsca zmieniło się w miłość od pierwszego wejrzenia, wejrzenia przez okno w samolocie na ten bezkres i spokój. Mityczna nazwa Islandii to Ultima Thule, co oznacza „kraniec świata”. I tak właśnie można się tam poczuć. Jak na krańcu znanego nam świata, na połączeniu płyt tektonicznych, gdzie wnętrze Ziemi do nas przemawia, pośród tak nieodgadnionej przyrody – czuć z pewnością bliskość natury i jej wszechogarniający ogrom, który powala na kolana i wzbudza zasłużony respekt.
Plan był taki żeby wynająć samochód, zapakować namiot i objechać wyspę dookoła. Jest to świetna opcja, aby poznać różnorodność wyspy, ponieważ każdy jej zakątek skrywa coś innego. Najbardziej zaludniony region wokół stolicy daje wiele możliwości przede wszystkim kulturalnych i rozrywkowych. Im jedzie się dalej na północ i wschód, tym coraz mniejszy jest ruch turystyczny. W północnej części wyspy znajduje się wiele ciekawych miejsc, a poznawanie ich w spokoju i bez zbędnego tłoku dodatkowo uprzyjemniło nam tę wyprawę.
Na wschodzie wyspy droga nr 1 biegnie wzdłuż wybrzeża, co umożliwia podziwianie wspaniałego oceanu. Na południu wyspy znów można odczuć ruch turystyczny. Coś za coś, bo właśnie tu można podziwiać wspaniałe lodowce, w tym największy w Europie lodowiec Vatnajökull, oraz czarne plaże. Dzięki podróży dookoła wyspy mogłam podziwiać przepiękne i zróżnicowane widoki, poznać całe spektrum występującej tam roślinności, a także dało mi to możliwość podpatrzenia lokalnej architektury i kultury, w tym kultury ogrodniczej.
FAUNA I FLORA ISLANDII
Trudne warunki klimatyczne oraz izolacja wyspy od innych lądów wpływa na dość ubogi świat zwierząt i roślin rodzimych. Takie opisy czytałam przed wyjazdem. I choć pewnie jest to prawda, porównując do bogactwa innych krajów, to jednak zadziwiła mnie różnorodność roślin, a przede wszystkim ich siła przetrwania. Czy to skały wulkaniczne, kamieniste plaży czy tereny geotermalne – wszędzie można zobaczyć okazy, które walczą o życie w jakże trudnych warunkach.
Zwierzęta na Islandii również nie mają za łatwego życia. Na wyspie nie znajdziecie płazów czy gadów. W dawnych czasach żyły tu żaby, jednak nie przetrwały one trudnego klimatu. Ssaki lądowe Islandii można by policzyć na palcach u dłoni, w tym jedynym gatunkiem przybyłym przed ludźmi jest lis polarny. Czasem z Grenlandii przywędruje na krze jakiś ciekawski niedźwiedź polarny. Wraz z ludźmi na statkach przybyły dawno temu na wyspę myszy, szczury, a w XVIII w. Norwedzy sprowadzili też renifery (można je spotkać m.in. na wschodzie wyspy). Zamiast lądu zwierzęta Islandii opanowały lepiej powietrze i wodę. Bogactwo kryje się wśród różnorodnego ptactwa oraz zwierząt wodnych, w tym m.in. ryb, fok i waleni. Wśród ptaków warto wspomnieć o maskonurze, który jest narodowym symbolem Islandii. Jego sympatyczny i kolorowy wygląd sprawił, że nazwa łacińska maskonura (Fratercula arctica) określa go jako „braciszka arktycznego”. Pojawia się on również w islandzkim menu. Poza nim tradycyjna kuchnia islandzka opiera się głównie na rybach, a także jeszcze jednym składniku – baraninie. Bo w Islandii żyje wiele owiec, więcej niż mieszkańców z gatunku Homo sapiens.
Łąki wypełnione rubasznymi owcami wpisane są w krajobraz Islandii. Ale to nie tylko łąki. Owce są wszędzie. W odludnych miejscach, na kamienistych skarpach czy szczytach gór. To tak naprawdę jedyne zwierzęta, na które trzeba uważać podczas jazdy autem.
Często można je spotkać na środku drogi, przeżuwające świeżą trawę i nie mające w zamiarze ruszyć się z miejsca. Albo leżące przy drodze, z głową ułożoną na asfalcie, bo tam jest najcieplej. Przez cały sezon owce raczą się wolnością, aż do jesieni kiedy to odbywa się ogólnonarodowy zryw, spędzanie owiec na zimę do zagród. By również zasiliły kolejną gałąź gospodarki – produkcję wełny, na swetry, które gryzą Cię w kark, ale co tam, jest to jedna z rzeczy, którą turyści najchętniej kupują jako pamiątkę.
Poza owcami kolejną wizytówką Islandii są islandzkie konie, a raczej koniki, gdyż nie grzeszą one wysoką posturą. Zwierzęta te zostały sprowadzone na wyspę na samym początku osadnictwa w X w. Islandczycy bardzo dbają o czystość rasową swoich koni oraz o ich zdrowie. Dlatego też islandzkie prawo zapobiega importowaniu koni do kraju, a raz wywiezione nie mogą już wrócić z powrotem. A to feler.
Tyle o zwierzętach, przejdźmy do świata roślin. Czego mi osobiście, jako leśnemu ludkowi, brakowało na Islandii to lasów. Islandzkie powiedzenie mówi; „Jeśli zgubisz się w islandzkim lesie… po prostu wstań”. Lasów jest naprawdę niewiele, a wysoki starodrzew to już ewenement. Dlatego też tym chętniej chciałam odwiedzić każdą leśną formację spotkaną po drodze. Na wschodzie wyspy znajduje się największy las Islandii – Hallormsstadaskogur – który rozpościera się na powierzchni aż (hehe) 7,5 km2.
Znajduje się tu około 80 gatunków drzew, w tym najczęściej spotykane na wyspie brzozy omszone, wierzby karłowate, jarzębiny, a z wyższych m.in. świerki, sosny czy modrzewie. Można tu zbierać latem jagody i grzyby. W lesie tym jest też przemiły camping, który polecam serdecznie 🙂 Widok z namiotu na przepiękne jezioro Lagarfljót, w którym podobno mieszka wielki potwór – bezcenny.
Główne formacje roślinne na wyspie to tundra (pokryta mchami, porostami, krzewinkami takimi jak borówka czerwona, czarna, żurawina czy wrzos) oraz łąki. Na łąkach można podziwiać wiosną i wczesnym latem (niestety na to się spóźniłam) ogromne połacie łubinów. Za to porą sierpniową mogłam podziwiać łąki wypełnione m.in. wełnianką (Eriophorum scheuzeri) oraz arcydzięglem (Angelica archangelica).
Na przepięknym plakacie o islandzkiej florze autorzy przedstawiają inne gatunki rodzime, a w tym Armeria maritima, Vaccinium myrtillus, Prunella vulgaris, Gallum verum, Bartisia alpina, Fragaria vesca, Thymus proecox, Chamerion latifolium, Alchemilla filicaulis, Geum rivale.
Zabrakło za to rośliny, zwanej po islandzku Holtasoley (dębik ośmiopłatkowy – Dryas octopetala), okrzykniętej jakiś czas temu narodowym kwiatem Islandii. Miano zasłużone ponieważ rzeczywiście jest to roślina bardzo powszechna i mogłam ją spotkać w wielu regionach i środowiskach Islandii. Wszystkie okazy islandzkiej flory można zobaczyć w ogrodach botanicznych, a jest ich w całym kraju aż dwa! Jeden zlokalizowany jest w Reykjaviku, a drugi w stolicy północnej Islandii – Akureyri. Zwiedziłam oczywiście obydwa i to właśnie ogród w Akureyri urzekł mnie najbardziej.