Nowalijki – jeść czy unikać?
Pierwsze młode warzywa, dostępne już na przedwiośniu kuszą świeżymi kolorami i apetycznym wyglądem. Choć nie brakuje nam warzyw i owoców sprowadzanych przez okrągły rok z całego świata, to jednak krajowe nowalijki budzą sentyment i wydają się szczególnie pożądane. Czy jednak warto je kupować, płacąc często dość wysoka cenę za niewielki pęczek rzodkiewek czy pierwszego, pachnącego pomidorka?
Co zawierają dobrego?
Świeże warzywa i oczywiście owoce to zestaw naturalnych witamin i mikroelementów niezbędnych do wszechstronnego zaopatrzenia naszego organizmu w niezbędne składniki odżywcze. Na przedwiośniu możemy odczuwać braki witaminowe – ponieważ zimą spożywanie warzyw i owoców nie jest tak naturalne i proste, jak latem, czy jesienią. Wtedy przy każdym wyjściu do ogrodu mamy okazję zjeść nieco truskawek, groszku czy świeżo dojrzałe jabłko. Zimą korzystamy zwykle z zapasów (warzywa przechowywane, mrożonki, kiszonki), które, mimo dobrych wartości odżywczych nie są tak apetyczne, a często po prosty już się znudziły. Wiosną nowalijki pozwalają na uzupełnienie niedostatku witamin i mikroelementów. Urozmaicają posiłki, dzięki nim można łatwo zastąpić zwykle „ciężką” zimową dietę.
Czy mogą być szkodliwe?
Warzywa, które trafiają do sklepów na przedwiośniu i wczesną wiosną, uprawiane są w sprzeczności z panującymi warunkami klimatycznymi. Najwcześniejsze rzodkiewki, pomidory i ogórki wymagają stworzenia sztucznych warunków uprawy zarówno pod względem temperatury jak i nasłonecznienia, jak również dodatkowych ilości nawozów mineralnych i środków ochrony roślin dla przyśpieszenia wzrostu w kosztownym do utrzymania środowisku. W efekcie często podlegają przenawożeniu i wtedy gromadzą nadmierne ilości związków azotowych. Substancje te są szkodliwe dla zdrowia człowieka, u niektórych powodują alergie, mogą mieć również właściwości rakotwórcze.
Słowo o ekologii
Uprawa warzyw w sezonie zimowym przy wykorzystaniu ogrzewanych i doświetlanych szklarni wymaga dużego zużycia zasobów naturalnych. Rzodkiewka posiana do gruntu w marcu lub kwietniu urośnie przy wykorzystaniu światła słonecznego. Uprawiana w styczniu czy lutym w szklarni będzie wymagać dodatkowej energii wyprodukowanej przy użyciu węgla czy innych surowców energetycznych. Czy dla poczucia jej smaku już w lutym warto sięgnąć po te kurczące się przecież zasoby? Może lepiej po prostu zastąpić ją pyszną surówką z kiszonej kapusty.
Zatem jeść czy nie jeść?
Korzystajmy z nowalijek, ale w sposób rozsądny. Trzymajmy się następujących zasad:
• nowalijki nie powinny być podstawowym źródłem warzyw, a jedynie ciekawym urozmaiceniem. W sezonie zimowym i wczesnowiosennym korzystajmy przede wszystkim ze zgromadzonych zapasów z poprzedniego roku, z przechowanych warzyw w postaci naturalnej, mrożonej czy kiszonej. Dobrym źródłem witamin są również naturalne, niesłodzone soki.
• kupując nowalijki zwracamy uwagę na ich wygląd (unikajmy zwiędniętych – więdnięcie przyśpiesza nadmiar związków azotowych w roślinie), ale także zbyt okazałych – może to być efekt stosowania dużej ilości środków ochrony roślin.
• nowalijki myjemy starannie przed spożyciem, kiedy to możliwe obieramy ze skórki.
• unikamy przechowywania warzyw zawiniętych w folię, dzięki czemu azotany pochodzące z nawozów sztucznych nie zamienią się w jeszcze bardziej szkodliwe azotyny.
• ilość świeżych warzyw w diecie zaczynamy zwiększać od maja, gdy zauważymy dość istotny spadek cen. Będzie to wyraźny znak, że w sprzedaży pojawiły się już warzywa gruntowe, których uprawa jest mniej kosztowna, a jednocześnie uzyskane w ten sposób zdrowe warzywa zawierają mniej szkodliwych substancji.