Homepage › Fora › Zielony Kącik Badawczy 2014 › Zestaw nr 3 – Ankha
-
Posted In: Zielony Kącik Badawczy 2014
-
W połowie marca dotarły do mnie tak bardzo wyczekiwane nasionka. Bałam się, że dziewczyny rzucą się na zestawy i czatowałam aż się pojawią 😉 Udało się bez problemu i chociaz się wahałam, to ostatecznie padło na nr 3.
W kopercie z nasionkami była dołączona instrukcja obsługi, tylko… coś mi się nie zgadza. Buraki ćwikłowe z rozsady? Chyba chodzi jednak o siew do gruntu? W każdym razie tak postąpię.
Póki co czekam na koniec deszczu i rozpocznę w końcu groszek. A fenkuł poleci częściowo na rozsadę.
P.S. Postępy z uprawy będa pojawiały się również na moim blogu brzezinamoja.blogspot.com w zakładce Kącik Badawczy – tam pojawi się przede wszystki szersza fotorelacja.
Dzisiaj pierwsze nasiona groszku cukrowego Norli poleciały do ziemi. Grządka przygotowana niestety na szybko (jesienią nie zdąrzyłam nawet przekopać tego terenu). Teraz przekopane, odchwaszczone, spulchnione. Stanowisko słoneczne, ziemia raczej piaszczysta. Jest to pierwszy rzut „na szybko”, bo synek nie mógł już wytrzymać. Wysiany trochę gęściej niż w zaleconej instrukcji. Nie wzbogaciłam nawet kompostem na tym etapie. Zobaczymy jak sobie poradzi ta partia – kolejne będa miały już lepiej mam nadzieję 😉 Póki co za towarzystwo ma jedynie groch sześciotygodniowy. Później dołączy fenkuł i sałata.
Melduję, że w ostatni dzień marca przygotowałam rozsadę fenkuła. Specjalną ziemię do siewów wsypałam do wytłaczanki po jajkach i w każdą przegródkę zaaplikowałam jedno nasionko. Ustawiłam przy oknie południowym i spryskuję wodą przegotowaną.
Groszek w gruncie jeszcze ciągle pod ziemią. Dorobił się jednak kołderki z agrowłókniny. Z braku opadów i bardzo piaszczystej ziemi podlewam odstaną i podgrzaną na słoneczku wodą. Grządkę podsypałam też trochę kompostem. Zbieram się też do podlania obficie z humusem – może dzisiaj się uda 🙂
Widzisz, ja mam fenkuł z wymiany i zastanawiałam się, kiedy sie za niego zabrać. Idac za Twoim przykładem dziś chyba go wysieję, bo mi sie pozwalniały multipalety. Ciekawe jak mi wyjdzie 🙂
Trzymam kciuki za groszek, u mnie ziemia taka sama, więc i ja co rusz biegam z konewką lub wężem 🙂
Miałam zdać szybciej relację, ale wiadomo – życie 😉
Tak jak napisałam ostatnio, groszek już się pokazał. Przebił się na powierzchnię 12.04, czyli 17 dni po wysianiu. Groch sześciotygodniowy zakupiony w zwykłym markecie pojawił się 4 dni wcześniej. Ale ten angielski jakiś taki ładniejszy mi się wydaje 😉 Aha!, Groszek pokazał się zaraz następnego dnia po podlewaniu wodą z kupkami dżdżownic kalifornijskich 😉 Wczoraj podsypałam go trochę kompostem. Nadal pod włókinią siedzi, bo ostatnio przymrozki nas nawiedzają jeszcze.
Fenkuł rośnie sobie dalej w wytłaczance póki co. Jutro chyba w takiej formie wyprowadzi się do inspektu, bo nie będę miała miejsca na stół świąteczny jak nie przeniosę tych rozsad 😀
Buraczki grządkę mają przygotowaną, ale czekam z nimi jeszcze chwilkę. Mam zamiar wysiać je zgodnie z kalendarzem księżycowym 😉 W końcu jak eksperymentować to na całego! Zwłaszcza, że załapałam się fuksem jeszcze na 4 zestaw, więc dzisiaj przygotuję rozsadę brokuła.
Ja pierwszy raz w życiu siałam w tym roku fenkuł i miałam obawy jak to ma wyglądać:) Ale teraz już widzę że te nasze sadzonki podobne czyli jest ok 🙂
Moje tylko omdlałe po pikowaniu :))
Jak widać milczałam bardzo długo. Sezon już prawie się skończył. Skąd to moje milczenie? Ano z braku powodów do dumy niestety. Wszystko szło dobrze na etapie produkowania rozsady – potem się posypało. Ale po kolei:
– GROSZEK – No ten akurat jedyny dał radę. Ziemia u mnie jest dość kiepska, piaszczysta, mało „odżywcza”. Jednak groszek ładnie wzszedł (chociaż później niż kupiony w markecie szeciotygodniowy) i wydał całkiem przyzwoite plony, które na bieżąco były pochłaniane przez synka. Myślę, że przy lepszej rzyzności zbiory byłyby jeszcze większe. Spokojnie mogę tę odmianę polecić.
– FENKUŁ – Na etapie rozsady było bardzo elegancko. Cieszyłam się jak małe dziecko 😉 Również zaraz po przesadzeniu wyglądał dziarsko. Niestety potem coś się stało i „stanął”. Naprawdę nie drgnął ani o milimetr do jesieni. Po prostu sobie był, zielony, malutki rozczochrany. Nie wiem co mu nie pasowało tak naprawdę – ziemia? towarzystwo? No bo chyba ne pogoda? Nie zwiędł, nie zmarniał, po prostu nie urósł…
– BURACZKI – Tutaj nastąpiła niestety katastrofa i „klęska żywiołowa”. Buraczki ślicznie wykiełkowały, wypuściły pierwsze listeczki. No i pojawiły się jakieś pluskwowate stwory. Zeżarły wszystko! Codziennie szłam na grządkę i starałam się je wytłuc (śmierdziały więc jak nic pluskwy jakieś). Niestety codziennie objawiały się nowe. Zostało mi jeszcze trochę tych nasion, więc w przyszłym roku spróbuję jeszcze raz – stosując jakąś osłonę z agrowłókniny zapewne.
Załapałam się również na drugi zestaw: dynia, marchewka i brokuł szparagowy. Niestety wschody z tych nasionek (wysiewane dość późno) zostały ususzone przez mojego męża, gdy jak musiałam wyjechać na kilka dni. Na szczęście tutaj również zużyłam tylko część nasionek, więc podejmę nową próbę na wiosnę. Także zapraszam wszystkie zainteresowane duszyczki wiosną na mojego bloga (brzezinamoja.blogspot.com). Powstanie warzywnik z prawdziwego zdarzenia (obiecane od męża) i mam nadzieję poprawi to moje rezultaty w uprawach 🙂
Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.