Czy uprawa współrzędna jest sposobem na zdrowe plony?
Korzystne, niekorzystne i obojętne działanie na siebie pewnych roślin jest znana ogrodnikom od setek lat. Wielu z nas nawet się nad tym specjalnie nie zastanawia, niemniej jednak w swoim warzywniku w większym lub mniejszym stopniu stosuje uprawę współrzędną. Oczywiście istnieją długie listy przygotowane przez naukowców, na których można znaleźć szczegółowo wypisane gatunki i odmiany roślin, które powinny lub nie powinny ze sobą sąsiadować – dla ogrodnika amatora, któremu zależy na uprawie roślin bez chemii a nie spędzaniu godzin na roślinnych szaradach, może to być jednak zniechęcające. Z doświadczenia wiem, że trzymanie się sztywno przepisów uprawy współrzędnej stanowczo utrudnia stosowanie płodozmianu (który jest szalenie ważny w moim ekologicznym warzywniku) i nie najlepiej sprawdza się w małych ogrodach.
Jednym z ulubionych połączeń jest marchew i cebula. Przepisowo należy siać na zmianę 1 rządek marchwi i 4 rzędy cebuli, aby marchwi nie atakowała połyśnica marchwianka – ale niestety sprawdza się to tylko w okresie wzrostu liści cebuli. Gdy roślina zaczyna budować bulwę, to jej właściwości stanowczo maleją. W moim warzywniku cebula faktycznie nie pozwoliła na zniszczenie przez połyśnicę korzeni marchwi, ale ta uprawa zajęła mi dosyć dużą część ogrodu i skomplikowała płodozmian. Osobiście wolę uprawiać marchew w okresie przed natarciem szkodników (gdy nie są jeszcze aktywne) i zbierać oraz spożywać ją jeszcze dosyć młodą. Zagon z marchwią, którą pozostawiam do wyrośnięcia, po prosu przykrywam białą agrowłókniną w okresie lotu połyśnicy.
Jeśli chodzi o uprawy współrzędowe, moja wieloletnia praktyka ogrodnicza nauczyła mnie kilku prostych zasad, które pomagają mi uprawiać zdrowe warzywa bez chemii. Sprawa jest prosta: stwórz w swoim ogrodzie jak największą różnorodność, a zobaczysz jak zdrowo i obficie będą rosły warzywa, owoce, zioła oraz kwiaty. Tak jak w świecie ludzi, w warzywniku sukces zależy od dobrego towarzystwa. Nie chodzi mi jednak tak bardzo o wzajemny wpływ substancji chemicznych wydzielanych przez rośliny danego gatunku (co właśnie oznacza termin allelopatia) lecz o oddziaływanie ich na calutki świat naturalny.
W moim warzywniku sadzę jak najwięcej gatunków roślin kwitnących.
Wierzę, że dla upraw najważniejsza jest harmonia środowiska naturalnego – brak nawet jednego elementu może naruszyć cały ten balans i zaprosić zastępy szkodników do ogrodu. Oto moje łatwe do wykonania propozycje:
• Sadźcie w ogrodzie jak najwięcej gatunków roślin. Różnorodność to naturalny stan w przyrodzie, który sprzyja balansowi. Uprawiając rośliny w harmonii z naturą nie będziecie musieli używać chemii, ani się zbytnio przepracowywać. Stwórzcie w ogrodzie odpowiednie habitaty, a zamieszkujące w nich organizmy same poradzą sobie ze szkodnikami i chorobami.
• Obok roślin szczególnie narażonych na dane szkodniki sadźcie takie, które są na nie jeszcze bardziej podatne: na przykład wśród kapusty warto posadzić nasturcje – ponieważ gąsienice chętnie poczęstują się ich delikatnymi pędami zanim wejdą na kapustę.
• Zaproście do ogrodu bób – jego kwiaty są miododajne i przyciągają między innymi biedronki, które potem opiekują się roślinami podczas nalotu czarnej mszycy.
• Sadźcie więcej roślin miododajnych, które jako atrakcja dla pszczół i innych przydatnych zapylaczy przyciągną rzesze małych pomocników. Nie tylko zapylą Wasze rośliny, ale też sprowadzą np. biedronki, sieciarki oraz bzygi, które chętnie zjedzą mszycę i inne szkodniki z roślin.
• W tym samym celu niektórym warzywom oraz ziołom w warzywniku pozwólcie zakwitnąć. Bardzo polecam koperek, który przyciąga wiele pożytecznych insektów, jednak nie zaciemnia innych upraw dzięki swojemu lekkiemu pokrojowi.
• W szklarni pośród pomidorów posadźcie aksamitki, najlepiej przy samej ścieżce – przechodząc obok i ocierając się o ich liście wydobędziecie z nich mocny zapach bardzo nielubiany przez mszyce i inne szklarniowe szkodniki.
• Starajcie się siać czy sadzić w warzywniku rośliny w okresach, gdy ich szkodniki nie są aktywne – np. wiosną, wczesnym latem i jesienią – a podczas lata okrywajcie je białą agrowłókniną lub gęstą białą siatką. Pchełki nie ruszą wczesnych rzodkiewek czy rukoli, a bobu nie zaatakują czarne mszyce przed nadejściem pełni lata.
To są moje obserwacje i doświadczenia, jeśli ktoś chciałaby coś dodać to serdecznie zapraszam do dyskusji w komentarzach poniżej.
Strasznie to skomplikowane ale na pewno warto spróbować. Z tego co czytam to najważniejsze jest dobre rozplanowanie roślin więc idę pomierzyć warzywnik i zaczynam 🙂
W poprzednim sezonie zastosowałam uprawę współrzędną, nie zależało mi na płodozmianie. Wprawdzie dopiero zaczęłam przygodę z własnym warzywnikiem i na razie eksperymentuję, posiałam wszystko co mi wpadło w ręce łącznie z arbuzem (mam do dyspozycji dość duży kawałek ziemi ) Zaplanowanie uprawy współrzędnej zajęło mi bardzo dużo czasu i raczej tego w tym roku nie powtórzę. Za to na pewno w bliskim sąsiedztwie posieję zioła oraz kwiaty jednoroczne…warzywnik wygląda obłędnie w pełni lata 🙂 Nigdy nie wpadłabym na to aby bób nakryć białą agrowłokniną, wiem tylko że powinno się go odpowiednio wcześnie zasiać aby zdążył dojrzeć lub zawiązać strąki przed nalotem czarnej mszycy…ale wtedy nie można się nim cieszyć późnym latem . Bardzo dziękuje za ta wskazówkę, na pewno wykorzystam!
Agnieszko, ogólnie płodozmian daje lepsze wyniki w uprawie warzywek bez chemii – a posadzenie kwiatów tu i ówdzie dla przyciągnięcia pożytecznych owadów (które zjedzą mszyce i inne szkodniki) to nie problem. Tylko trzeba pamiętać, aby były to roślinki miododajne – koper jest na przykład świetny. Tak jak robisz – sadź wszystkiego ile wlezie – taki prawdziwy wiejski potager. A jeśli chodzi o bób to nigdy nie rośnie on u nas dłużej nić lipiec – jego nasiona potem staja się zbyt duże i mało smaczne, najlepszy jest młody i delikatny. U nas w tym roku wszystkie mszyce zjadły biedronki – niesamowite! A od lipca bób ustępuje miejsca poplonom lubiącym azot. W każdym miesiącu lata w warzywniku jest inna gwiazda – szczególnie jak jest mało miejsca warto stosować przedplony i poplony. Pozdrawiam, K
Kasik uprawa wsółrzędna jest dobrym wyjściem dla właścicieli dużych pól uprawnych. Dla nas, z „normalnymi” warzywnikami wystarczy wiedzieć kilka złotych zasad typu aksamitki z pomidorami, nasturcje z kapustami i dużo dużo miododajnych kwiatów. Płodozmian jest dla nas istotniejszy i łatwiejszy w wykonaniu. Najważniejsze jest to, aby obserwować przyrodę i starać się działać według jej zasad. W przyrodzie wszystko jest zaplanowane – biedronki zjadają mszyce, bób wiąże wolny azot z powietrza dla kapustnych, itd – może się to wydawać trudne i skomplikowane, ale po kilku latach 'w warzywniku’ będzie łatwiej. Pozdrawiam i życzę samych sukcesów!
No właśnie z tą marchewką też tak robiłam, że siałam karotkę na wczesny zbiór i korzystałam z niej bez konieczności okrawania. Ale na wsi mówią, że wolą robaczywą marchew okroić i taką użyć, niż dostać sraczki po pędzonej z hipermarketu 🙂 I mają rację 😉 Takie marchewki można również wykorzystać w paszy dla zwierząt, jeśli tylko jest jeszcze świeża i nie zaczęła gnić.
Włókninę rozkłada się w maju na okres dwóch miesięcy, dobrze pamiętam? Moi Rodzice tą metodę wypróbowali, aby uzyskać marchew na przechowanie i nie było robaków. Więc jest skuteczna.
Uprawa współrzędna to wyzwanie, ale generalnie w moim warzywniku będzie płodozmian i kwiaty. Może sobie wypracuję jakiś złoty środek?
Tak jest. Zgadzam się ze wszystkim, co piszę dbp. Kilka robaczków w warzywkach to oznaka zdrowia – wprawdzie wkurza mnie jak mi ślimak z miseczki z sałatą ucieka bo Andrew myje je 'sporadycznie; 😉 … w UK jest taka zasada, że jak na polanach zaczyna kwitnąć trybula leśna, to lot połyśnicy się zaczyna i trzeba sięgać po agrowłókninę. Pozdrawiam i idę marzyć o młodej karotce …
Kasiu, dziękuję za odpowiedź 🙂 Oczywiście późne lato to dla mnie lipiec hahahah a to wynika z tego, że moje dzieciaki już w sierpniu rozpoczynają rok szkolny a ja nadal nie mogę się przestawić i jak one idą do szkoły to myślę że to już wrzesień 😉 W zeszłym roku u nas bobik padł ofiara mszycy, niewiele udało mi się uratować…to był jedyny oprysk w moim warzywniku, ale mszyca była dosłownie na wszystkim i wszędzie, nie mogłam się jej w żaden inny sposób pozbyć 🙁 Kopru zasiałam cale mnóstwo bo uwielbiamy, ale to nie był chyba dobry rok dla kopru, jedyny jaki mi się udał to pod folią. Musze sie zagłębić w temat płodozmianu 😉 Za to jeszcze bardzo mnie interesuje Twoje zdanie na temat domków dla owadów….. nie wiem jak w Polsce, ale tutaj (w Niemczech) w sklepie ogrodniczym jest niezły asortyment tych apartamentowców dla owadów. Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszko też właśnie myślę o zainstalowaniu domków na owady w ogrodzie. Czy widziałaś artykuł o pszczołach samotnicach – http://www.naogrodowej.pl/artykul,Murarka_ogrodowa_czyli_czysta_ekologia_,356 bardzo chę takie mieć w tym roku. Będę pisać o domkach więcej bo mam już dużo materiału. Takie domki ze sklepów są ok – jest ich faktycznie dużo – ale frajda zrobić samemu. Poczekaj chwilkę i zobacz artykuł za tydzień lub dwa – itak jest jeszcze czas na te domki. A jak masz w pobliżu jakieś trzciny to możesz już trochę uciąć w przygotowaniu dla robienia domków. Pozdrawiam cieplutko!
Super, to czekam z niecierpliwością na artykuł ! Pozdrawiam 🙂
Zachęciliście mnie – kupiłam dzisiaj bób, chociaż obiecywałam sobie solennie, że już żadnych nowych nasion na ten sezon 😉 A o facelii pamiętam od ubiegłego lata, gdy pokazałaś ją, Kasiu, na swoim blogu – podoba mi się taki pomysł, aby cieszyć się jej urodą przez całe lato siejąc jako obwódkę w warzywniku, a nie traktować jedynie jako jesienny zielony nawóz 🙂