Łubin na Islandii
Niewiarygodne, jak szybko można się zakochać! To miłość od pierwszego wejrzenia. A zobaczyłam ją około północy przez okno lądującego samolotu. Tak, w nocy, bo to nie była nasza czarna noc, tylko tzw. widna, biała noc.
Reykjavik, około 12-stej w nocy
ISLANDIA, to moja nowa podróżnicza miłość. Pierwsze co zobaczyły moje oczy na Islandii, to błękitnofioletowe kwietne łany. Po wylądowaniu okazało się, że to dziko rosnący łubin (Lupinus nootkanensis). Od tego momentu podczas całej naszej kilkunastodniowej wyprawy dookoła wyspy łubin towarzyszył nam wszędzie i każdego dnia. Zarówno na północy wyspy i południu, na wschodzie i zachodzie. Porastał łąki i pastwiska, górskie zbocza oraz brzegi rzek. Wszędzie łubin, aż po horyzont. Można było go spotkać również w miastach i innych miejscach, w których byśmy się go najmniej spodziewali. Lodowce, to chyba jedyne miejsca, gdzie jeszcze nie dotarł. Ale w przyszłości, kto wie ;-). Nie zwiedzaliśmy niestety Interioru czyli wnętrza wyspy (wjechać tam można tylko samochodem terenowym), więc nie mogę nic powiedzieć na temat, czy tam łubin też rośnie. Myślę, że będę chciała wkrótce to sprawdzić. Każdy pretekst do wyjazdu jest dobry.
Wszędobylski łubin, to roślina bardzo kontrowersyjna. Ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Nie rośnie naturalnie na Islandii. Sprowadzono ją z Alaski w celu użyźniania jałowej gleby oraz zazieleniania kraju. I tu spełnia dobrze swoje zadanie. Natomiast przeciwnicy obawiają się, że jej ekspansywny rozrost zagraża pastwiskom owiec oraz nielicznym już i niewielkim skupiskom brzozy islandzkiej. Tak naprawdę kolor łubinowych kwiatów jest trudny do określenia. Wiele czynników wpływa na jego barwę w danym momencie. Warunki pogodowe, otoczenie w jakim rośnie, pora dnia i nastrój oglądającego powodują, że łubin raz przybiera kolor błękitny lub indygo, raz fioletowy lub fiołkowy, a niekiedy mieszankę tych kolorów lub barwy pośrednie. Dzięki malowniczym, łubinowym dywanom surowy, groźny i zimny islandzki krajobraz zyskuje na uroku – staje się ciepły i kolorowy. I taki pozostanie mi w pamięci, jak również upojny, delikatny zapach tych kwiatów, który unosił się w całej okolicy. To pewnie, w głównej mierze właśnie ta woń mnie oczarowałł i spowodowała, że się zadurzyłam w tej małej wyspie na dalekiej Północy. Od teraz już zawsze będę kojarzyć Islandię z łubinem i łubin z Islandią. Islandia jest dla mnie magiczna i „łubinowa”. Jednak ten kraj, to nie tylko łubiny.
Ewa Biernacka – ekspert w dziedzinie doboru i pielęgnacji roślin doniczkowych, dekorator wnętrz. Ukończyła na SGGW Studia Podyplomowe – Aranżacja Roślin w Przestrzeni Użytkowej. Interesuje się zdrowym stylem życia, a szczególnie – pozytywnym wpływem roślin na zdrowie człowieka. Jej hobby, to zioła i ich wykorzystanie w kuchni. Bardzo lubi podróże, dzięki którym poszerza swoją wiedzę o roślinach, zarówno przyprawowych, jak i ozdobnych. Bliskie jest jej wszystko, co związane z naturą i jej ochroną. Na co dzień swoją pasję rozwija we własnym ogrodzie zimowym uprawiając z dużym powodzeniem m.in. rośliny egzotyczne. Prowadzi „zielone warsztaty” i z wielką przyjemnością udziela porad dotyczących roślinności.
[…] z podróży czy wpisu informacyjnego. Tak jest w przypadku zdjęć i tekstów Ewy Biernackiej dla Na Ogrodowej, w których autorka dzieli się swoją wiedzą na temat islandzkiej flory. W jej tekstach możecie […]